Maseczki do twarzy są ważne, uwielbiam je! W moim systemie pielęgnacji skóry dzielę maseczki na pięć kategorii: maseczki odżywcze z dodatkiem olejów, maseczki algowe, maseczki w płachcie, maseczki peel off oraz oczyszczające maseczki glinkowe. Dzisiaj chciałabym podzielić się z Wami moimi doświadczeniami i wskazówkami na temat maseczek z ostatniej kategorii – glinkowych oraz błotnych. Dla mnie stanowią bardzo istotny filar w pielęgnacji skóry tłustej, używam ich regularnie i cenię je sobie ze względu na ich oczyszczające działanie. W tym wpisie pokrótce przedstawię też jakich glinkowych maseczek używałam w ciągu ostatniego roku i jak się u mnie sprawdziły.

JAK PRZYGOTOWUJĘ I NAKŁADAM MASECZKI Z GLINKĄ 

Kiedyś używałam głównie sproszkowanej glinki. To fajne rozwiązanie, bo czysta glinka jest tania i wystarcza na długo. Najpierw tradycyjnie rozrabiałam ją z wodą, potem zaczęłam kombinować z hydrolatami, wodą różaną i różnymi esencjami. Wypróbowałam też dodawanie do mieszanki olejku albo ulubionego kremu na noc – dzięki temu glinka nie wysychała tak szybko i miała jeszcze bardziej odżywcze działanie. Od niedawna jednak zamiast sproszkowanej glinki używam różnych gotowych maseczek. Są dużo wygodniejsze w użyciu, a różnego rodzaju dodatkowe składniki pozytywnie wpływają na moją skórę.

Jak używać maseczek z glinką – mój sposób: 
– Nakładam glinkę na 10-15 minut na oczyszczoną i stonizowaną skórę, czasem wcześniej robię peeling. Zdarza się, że nakładam glinkę tylko na przetłuszczającą się strefę T, a czasem na całą twarz, zależnie od potrzeb.
– NIE DOPUSZCZAM DO ZASCHNIĘCIA GLINKI! Trzeba na to bardzo uważać, ponieważ gdy glinka zasycha działa bardzo wysuszająco na skórę. Polecam spryskiwać maseczkę wodą, tonikiem lub esencją w sprayu.
– Glinkę zmywam przy pomocy rękawicy Glov. To bardzo, bardzo wygodny sposób, tylko teraz moja ściereczka jest zafarbowana na zielono od glinianego pyłu i nie mogę jej doczyścić xD
– Po zmyciu zawsze nakładam intensywnie nawilżający krem lub serum, ewentualnie kolejną, odżywczą maseczkę.

Przeczytaj też: Fantastyczna ściereczka Glov ♥ 

Wypróbuj tego – maseczki glinkowe można też nałożyć na „brudną” skórę! Tak wyczytałam kiedyś na jakimś zaufanym blogu, tylko niestety nie pamiętam gdzie. W każdym razie przy maseczkach glinkowych można pominąć etap mycia twarzy żelem, dzięki temu działanie wysuszające glinki jest mniejsze, a maseczka działa łagodniej – to dobry sposób dla cery skłonnej do podrażnień, nadmiernie wysuszonej. Oczywiście makijaż bezwzględnie trzeba wcześniej zmyć na przykład płynem micelarnym. Ale jeżeli chodzę cały dzień no make up, to czasem pozwalam sobie na nakładanie glinki na taką nieoczyszczoną skórę, tylko opłukaną wodą lub przetartą ściereczką. Znacie ten sposób?

Na See Bloggers 2017 można było zobaczyć, jak wygląda surowiec do wytwarzania maseczek Dermaglin – fajne!

MASECZKI Z ZIELONĄ GLINKĄ DERMAGLIN 

Maseczki Dermaglin znam od dawna – są niedrogie i można je kupić w każdym Rossmannie. Najbardziej lubię wersję do skóry głowy – to mój hit! Ale co jakiś czas kupuję też różne wersje maseczek do twarzy, także tą dla mężczyzn dla mojego Męża 🙂

Maseczka-peeling odświeżająca – glinka, ekstrakt z ogórka i olej jojoba. I wszystkie te składniki czuć, obserwuję też ich działanie. Po pierwsze ten magiczny termin „nowej generacji zmikronizowana glinka” to nie jest pusty slogan, bo glinka rzeczywiście ma postać bardzo przyjemnej w dotyku, dość gładkiej i jednorodnej pasty, drobinki wydają się mniejsze niż zazwyczaj w tego typu kosmetykach. Po rozsmarowaniu glinka pachnie lekko ogórkiem, bardzo przyjemnie. Nie zasycha za bardzo, choć i tak jak zawsze wspomagałam się sprayem. Nie działa też wysuszająco na skórę – to pewnie dzięki olejowi jojoba. Choć i tak na koniec nałożyłam na skórę intensywnie nawilżający preparat. Po całym zabiegu skóra jest naprawdę odświeżona, gładsza, nabiera blasku przy jednoczesnym zmniejszeniu przetłuszczenia strefy T.
Jeśli zaś chodzi o maseczkę „Kleopatra” to wstyd się przyznać, ale zapomniałam zanotować sobie jak się sprawdziła. Słaba ze mnie recenzentka, pamiętam jedynie, że maseczka była ogólnie dobra, jak zresztą wszystkie produkty Dermaglin.

Natomiast maseczkę Dermaglin do skóry głowy regularnie kupuję od bardzo dawna. Używam jej średnio co miesiąc lub dwa, gdy moje włosy zaczną się za bardzo przetłuszczać. Spłukuję głowę, nakładam maseczkę na skalp, wykonuję masaż, czekam około 15 minut, po czym wypłukuję glinkę i nakładam na skórę głowy żel aloesowy. Po takim zabiegu włosy zyskują większą objętość u nasady, są dłużej puszyste i świeże. Polecam bardzo mocno! Żałuję tylko, że ta maseczka jest dostępna wyłącznie w saszetkach, nie ma dużego opakowania, szkoda.

Ten ogórek na czole xD Ale stop heheszkom – ta glinka ma rewelacyjne działanie, polecam bardzo! 



Mój hit w pielęgnacji włosów – glinka do skóry głowy ♥ 

Dermaglin ma w swojej ofercie też mydło z dodatkiem glinki – mam zamiar je wypróbować. Będzie świetne na podróż, gdy bardzo trzeba ograniczyć objętość i wagę bagażu 🙂

MASECZKI RAPAN BEAUTY

Zestaw tych maseczek przekazała mi Niewyparzona Pudernica na konferencji See Bloggers. Jak widzicie zebranie się do napisania wpisu na blogu zajmuje mi wieki, ale testowanie i zużywanie kosmetyków idzie mi naprawdę bardzo wolno i dlatego potrzebowałam aż tyle czasu na ukończenie prac nad tym tekstem.

Wypróbowałam trzy rodzaje maseczek Rapan Beauty. Dwie z nich otrzymałam w postaci próbek w małych plastikowych słoiczkach. Porcje do testowania okazały się na tyle duże, że każda wystarczyła na dwa pełne użycia na całą twarz. Maseczki Power of Nature „INTENSIVE CARE do każdego rodzaju skóry” (różowe opakowanie, bogatszy skład, żółta i niebieska glinka) oraz „do skóry suchej i mieszanej” (niebieskie opakowanie, niebieska glinka) bardzo przypadły mi do gustu. Miały miłą konsystencję, nie zasychały za bardzo, a do tego dobrze oczyszczały skórę i pozostawiały ją gładszą i w dobrej kondycji. Polecam 🙂

Maseczka Rapan Beauty „Power of Nature do cery tłustej i mieszanej” miała nieco inną strukturę. Przy pierwszym dotknięciu pasta była gładka i miła w dotyku, ale po rozsmarowaniu okazywało się, że ma w sobie spore, peelingujące drobinki. Jako jedyna też lekko mnie szczypała po nałożeniu, ale po zakończeniu zabiegu skóra nie wyglądała na podrażnioną ani zaczerwienioną. Za to działanie oczyszczające, peelingujące i wygładzające tej maseczki jest naprawdę dobre. Jak dotąd to chyba moja ulubiona glinkowa maseczka do twarzy ze wszystkich, jakie miałam okazję wypróbować. Podoba mi się też praktyczne opakowanie z dodatkowym wieczkiem oraz naturalne, wartościowe składniki maseczki. Myślę, że kupię za jakiś czas następne opakowanie.

Maseczka Rapan Beauty – skład i „obietnice producenta”. Żeby powiększyć zdjęcie otwórz je na nowej karcie 🙂 

Jaka jest Wasza ulubiona maseczka glinkowa? Co jeszcze powinnam wypróbować?